Dania obejmie po Polsce prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. Jakie będą jej priorytety w zakresie energetyki i transformacji?

Dania nie określiła jeszcze swoich priorytetów, które muszą zostać ogłoszone przez premier. Mając to na uwadze, mogę powiedzieć, że duńska prezydencja przejmie niektóre tematy od Polski. Numerem jeden będzie więc Ukraina i jej gotowość na zimę 2025/2026. Kluczowe będzie, ile energii, sprzętu i finansowania Europa może dostarczyć Ukrainie, aby pomóc jej przygotować się do kolejnej zimy w stanie oblężenia.


Niels Frederik Malskær, Attaché ds. Energii w Ambasadzie Królestwa Danii w Polsce.

/

Materiały prasowe


„Wsparcie dla Ukrainy” rzeczywiście było jednym z priorytetów przedstawionych przez polskie ministerstwo klimatu i środowisko. Czy Dania widzi pole do poprawy w tym zakresie?

Myślę, że niewiele rzeczy można było zrobić lepiej niż zrobiła to Polska. Dania i reszta Europy poszły w jej ślady. Polska miała rację zarówno co do zagrożenia ze strony Rosji, jak i konieczności wspierania Ukrainy. Jako pierwsza nalegała na harmonizację europejskiej i ukraińskiej sieci elektroenergetycznej. Na szczęście także Dania wspierała niektóre prace i testy, ale to Polska umieściła Ukrainę na szczycie agendy. To nas zainspirowało. Słyszymy od Ukrainy, że posiadanie tej zdolności przesyłowej zrobiło bardzo dużą różnicę.

Czy nie obawia się pan osłabnięcia entuzjazmu co do wsparcia Ukrainy? A może potrzebna jest pokazanie, co Europa na tym zyskuje?

Na szczęście zarówno w Danii, jak i w Polsce, nadal zdecydowana większość osób popiera utrzymanie, a nawet zwiększenie pomocy wysyłanej do Ukrainy. Z kolei poprawa połączeń energetycznych z Ukrainą pokazuje, że jeśli chcemy zwiększyć europejską odporność i jak najlepiej wykorzystać nasze zasoby energetyczne, to powinniśmy poprawić jakość sieci transgranicznych, także wewnątrz Unii.

Wsparcie dla Ukrainy, stopniowe wycofywanie rosyjskiej energii oraz budowanie infrastruktury energetycznej Unii Europejskiej priorytetami duńskiej prezydencji

Czyli polepszenie transgranicznej infrastruktury energetycznej będzie jednym z priorytetów?

Myślę, że wszystkie priorytety dotyczące energii będą ze sobą powiązane. Chodzi o wsparcie dla Ukrainy, stopniowe wycofywanie rosyjskiej energii oraz budowanie infrastruktury energetycznej Unii Europejskiej. Istnieje duży niewykorzystany potencjał związany z tym, że nasze rynki energii nie są lepiej połączone. Obecnie wahania cen energii bardzo mocno wpływają na pojedyncze państwa. W Danii mamy wysoki udział energii wiatrowej, w związku z czym często odnotowujemy spore nadwyżki mocy. Na szczęście mamy dość dobre połączenia ze Szwecją, Norwegią, Niemcami, Holandią i Wielką Brytanią, ale nie w takim stopniu, abyśmy mogli zawsze wysyłać im całą nadmiarową energię. Gdyby było to możliwe, dla nas oznaczałoby to możliwość sprzedaży energii w lepszej cenie, a dla naszych sąsiadów – możliwość kupna taniej zielonej energii.

W Europie mamy coraz więcej mocy odnawialnych. Im większy jest rynek energii, do którego mają dostęp, tym bardziej efektywne jest ich wykorzystanie, a ryzyko ujemnych cen energii lub konieczności zatrzymania ich działania – mniejsze.

Wyzwania związane ze zmiennością powoli widać także w Polsce, gdzie powstało dużo instalacji fotowoltaicznych bez wystarczającej elastyczności w sieci elektroenergetycznej.

Co planuje więc zrobić Dania w ramach prezydencji, żeby zachęcić kraje do zwiększenia wydatków na rozbudowę połączeń?

Chcemy pokazać, jakie programy już teraz sprawdzają się w tym obszarze oraz zachęcić do zwiększenia budżetów na nie. Chodzi o takie programy i instrumenty jak Instrument Łącząc Europę – Energia (CEF-E), Platforma na rzecz Technologii Strategicznych dla Europy (STEP) czy program Transeuropejskie Sieci Energetyczne (TEN-E), który ma wspierać rozwój transeuropejskich sieci energetycznych. Ogólnie rzecz biorąc, inwestycje w transnarodowe sieci to sposób na zwiększenie udziału zielonej energii w sieci oraz uczynienie inwestycji w nią jeszcze bardziej opłacalnymi. Uważamy, że dotychczas nie skupiono się na tym wystarczająco i nadal istnieje wiele barier między rynkami energii. Teoretycznie Unia Europejska wyznaczyła cel w zakresie połączeń międzysieciowych na poziomie 15 proc. [możliwość importu energii odpowiadającej 15 proc. swoich możliwości produkcyjnych – red.], ale mógłby on być bardziej ambitny i bezpośrednio wspierany.

Czy największe bariery dotyczą kwestii technicznych?

Według mnie nie. Oczywiście nie da się przesyłać energii bez odpowiedniej infrastruktury, ale wiele problemów wynika z konstrukcji rynku. To, jak zostały zaprojektowane nasze rynki energii nie odpowiada obecnym realiom. Odnawialne źródła energii charakteryzuje to, że wymagają wysokich nakładów inwestycyjnych (CAPEX), za to mają niskie koszty operacyjne (OPEX) w porównaniu do aktywów opartych na paliwach kopalnych, które mają stosunkowo niski CAPEX oraz wysoki i niestabilny OPEX związany z kosztami paliw kopalnych. Tymczasem sposób, w jaki ustalamy ceny na rynku dnia następnego, opiera się na najdroższych źródłach. To oczywiście jest czasem korzystne dla wytwórców i deweloperów, ale stanowi wyzwanie w dłuższej perspektywie, gdy będziemy zużywać coraz mniej gazu czy węgla. Utrudnia też obniżenie cen dla gospodarstw domowych. Jednocześnie musimy ułatwić operatorom systemu przesyłowego planowanie i finansowanie krajowej i międzynarodowej infrastruktury.

Dlaczego Norwegia nie chce się dalej integrować z unijnym rynkiem energii?

Nie wszystkie kraje są jednak zadowolone z integracji rynków energii. Przykładowo, Norwegia ostatnio ogłosiła, że chce ograniczyć współpracę z Unią Europejską w tym zakresie, ponieważ unijny rynek jest niestabilny, a to powoduje wahania cen dla norweskich konsumentów. Podobne może być podejście europejskich krajów, które w mniejszym stopniu opierają się na OZE. Czy widzi pan takie zagrożenie?

Tak, to jest zagrożenie, zwłaszcza jeśli patrzy się krótkoterminowo. Myślę, że Norwegia w perspektywie wieloletniej wiele zyskała na integracji z unijnym rynkiem energii. Norwegia ma duży udział energetyki wodnej w swoim miksie energetycznym. Czasem sprzedawaliśmy nadmiar energii wyprodukowanej w Danii, nawet po ujemnych cenach, a Norwegia była w stanie magazynować ją w systemach wodnych. Gdy jednak w pewnym momencie pojawiają się wyższe ceny energii, ludzie stają się sfrustrowani i o tym zapominają.

Inne kraje są jednak zadowolone, nie ma ogólnego odwrotu od integracji. Przykładowo, Wielka Brytania planuje dalej zwiększać połączenia z Danią. Zarówno operatorzy systemów przesyłowych, jak i wytwórcy energii widzą, że przynosi im to korzyści. W dodatku lepiej zintegrowany system energii doprowadzi do obniżenia cen energii. Nie zapominajmy, jak one wzrosły po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. To jest prawdziwa cena naszego uzależnienia od paliw kopalnych, a nie cena gazu z 2010 r., gdy wszyscy, z wyjątkiem Polski, nie mieli nic przeciwko uzależnianiu się od Rosji. Teraz na szczęście nie mamy już tych klapek na oczach.

Powiedział pan, że jeden z priorytetów będzie dotyczył zmniejszanie uzależnienia od Rosji. Jakie są najważniejsze działania z tym związane?

Oczywiście podstawą zawsze jest efektywność energetyczna – w gospodarstwach domowych, firmach i u wytwórców energii. Każda terawatogodzina energii, której nie zużyjemy to terawatogodzina, której nie musimy generować i importować.

Kolejnym aspektem jest magazynowanie gazu. Ceny gazu są nadal jednym z głównych narzędzi wykorzystywanych przez Rosję przeciwko Europie, a magazynowanie gazu jest sposobem na ograniczenie wpływu cen na europejskich konsumentów. Bez lepszego współużytkowania i planowania infrastruktury gazowej, nie uda nam się w pełni uniezależnić od Rosji. Przegląd regulacji dotyczących magazynowania gazu jest w toku i będą jednym z głównych obszarów zainteresowania duńskiej prezydencji. Na Morzu Północnym mamy też aktywa gazowe, które można wykorzystać, m.in. na cele magazynowania.

Jeśli będziemy dobrze połączeni, zarówno pod względem infrastruktury elektrycznej, jak i gazowej, to będziemy bezpieczniejsi. Oczywiście, dopóki mamy paliwa kopalne, będziemy narażeni na globalne wahania cen gazu, węgla czy ropy. Wpływ ten nie powinien już jednak spowodować podwojenia czy potrojenia kosztów energii z dnia na dzień, co obserwowaliśmy w niektórych miejscach w trakcie kryzysu energetycznego. Do tego do kasy Kremla wpłynie znacznie mniej pieniędzy na dalsze prowadzenie wojny.

Rozwój rynku biogazu i biometanu

Czyli proponujecie rozwój europejskich projektów gazowych?

Tak, choć oczywiście w tym samym czasie chcemy skupić się na rozwoju wodoru, biometanu i biogazu. Obecnie w Danii około 40 proc. zużywanego przez nas gazu to biogaz. Spodziewamy się, że inne kraje europejskie także przyspieszą swoje wysiłki w tym zakresie, ponieważ wytwarzanie własnego gazu, zwłaszcza z odpadów, ma wiele plusów.

Polska, mimo że ma jeden z największych potencjałów jeśli chodzi o produkcję biometanu, dopiero niedawno otworzyła pierwszą biometanownię. Jak ten sektor rozwinął się w Danii?

Dużą rolę odegrały dotacje celowe. Oczywiście gdy rozpoczynaliśmy ten proces, produkcja biogazu czy biometanu była znacznie droższa niż obecnie. Wiedzieliśmy jednak, że jeśli chcemy produkować niskoemisyjny gaz, który nie będzie pochodził z Morza Północnego, potrzebujemy innego sposobu na jego produkcję. Obecnie dotacje są ograniczane i stopniowo wycofywane, ale mimo to nowe zakłady nadal powstają.

Ceny energii podczas duńskiej transformacji. Dlaczego przemysł ma taniej?

W Polsce trwa rozmowa na temat tego, jak transformacja wpłynie na ceny energii. Jak to wyglądało w Danii?

Z naszego doświadczenia wynika, że transformacja energetyczna co do zasady obniża ceny. W latach 70. i 80. bardzo silnie odczuliśmy kryzys naftowy, ponieważ sami nie mieliśmy żadnych zasobów energetycznych – węgla, gazu ani ropy. Byliśmy więc niemal w całości uzależnieni od importu energii. To doprowadziło do ogromnych problemów duńskiej gospodarki, przede wszystkim przemysłu. Wtedy podjęliśmy decyzję, że w miarę możliwości musimy generować własną energię, a przemysł musi być jak najbardziej energooszczędny.

Bardzo szybko odeszliśmy od węgla i ropy naftowej na rzecz gazu, który częściowo mogliśmy produkować. Wiedzieliśmy jednak, że to, co możemy mieć zawsze, to wiatr. Zaczęliśmy więc rozwijać ten przemysł. Gdybyśmy nie podjęli tych działań, ceny energii byłyby dużo droższe.

Jak w takim razie wyglądają teraz? I z czego wynika różnica między cenami energii dla gospodarstw domowych i przemysłu?

Ceny dla przemysłu mogą być niższe, ponieważ, w skrócie, jest on dużo łatwiejszym klientem. Popyt gospodarstw domowych jest trudny do przewidzenia i kontrolowania. Z kolei fabryki są w stanie zaplanować i powiedzieć operatorom systemu dystrybucyjnego, ile będą potrzebować energii o danej godzinie i to bardzo ułatwia zarządzanie operatorom systemu przesyłowego i systemów dystrybucyjnych. Przemysł może również zawierać umowy z dostawcami energii, aby zapewnić sobie ceny energii na określonych poziomach itd.

Powoli się to jednak zmienia, co widać także w Polsce – prosumenci coraz łatwiej wchodzą w interakcje i reagują na zmiany w systemie elektroenergetycznym.

Mam nadzieję, że jesteśmy już blisko sytuacji, w której konsument z elektrycznym samochodem, panelami słonecznymi na dachu i magazynem energii w domu lub współdzielonym w sąsiedztwie może zapłacić bardzo niskie rachunki za energię w porównaniu do tego, co jest dzisiaj.

W Polsce częstym argumentem za rozwojem zielonej energii, oczywiście poza względami klimatycznymi i uniezależniania gospodarki, jest kwestia inwestycji. Mimo że obecnie sytuacja, szczególnie w przypadku amerykańskich przedsiębiorstw, nieco się zmienia, nadal częstym wymaganiem jest dostęp do zielonej energii. Czy z pana perspektywy wysoki udział OZE pomógł w przyciąganiu inwestorów?

Tak. Obserwujemy wysoki poziom inwestycji zagranicznych, choć oczywiście nie wiemy co dalej wydarzy się w relacjach ze Stanami. Przemysł domaga się stabilności, przewidywalności oraz taniej zielonej energii. W Danii jesteśmy w stanie to dostarczyć poprzez umowy PPA. Firmy decydują się inwestować w Danii, pomimo stosunkowo wysokich kosztów pracy i nie tak dużej przestrzeni.

Jeśli Polska, ze znacznie większą bazą przemysłową i rynkiem pracy będzie w stanie także dostarczyć te rzeczy to jestem pewien, że inwestowanie w niej stanie się jeszcze popularniejsze. Polska jest bardzo konkurencyjnym miejscem do prowadzenia biznesu, m.in. dzięki wielu wykształconym pracownikom posiadającym wiedzą techniczną.

Rozmawiała Aleksandra Hołownia

Niels Frederik Malskær – Attaché ds. Energii w Ambasadzie Królestwa Danii w Polsce. Niels Malskær jest doświadczonym doradcą energetycznym z Centrum Globalnej Współpracy w Duńskiej Agencji Energii, która jest częścią duńskiego Ministerstwa Klimatu, Energii i Usług Komunalnych. Specjalizuje się w morskiej energetyce wiatrowej i zielonej transformacji ogrzewnictwa. Niels ma doświadczenie w pracy na arenie międzynarodowej w zakresie współpracy energetycznej z takimi krajami jak Chiny, Stany Zjednoczone czy Holandia. Od trzech lat przebywa w Warszawie, aby wzmocnić polsko-duńską współpracę energetyczną poprzez wymianę wiedzy na temat najlepszych sposobów radzenia sobie z zieloną transformacją.

Source link